Damian Durkacz: motywuje mnie długi brak medalu olimpijskiego w boksie
21-letni Damian Durkacz (63 kg, Concordia Knurów), którego tylko jedna wygrana walka dzieli od awansu do turnieju olimpijskiego w Tokio, przyznał, że motywuje go długie oczekiwanie Polaków na medal olimpijski w tej dyscyplinie. “A ja cały czas słyszę, że mogę go zdobyć" - przyznał.
Już prawie 30 lat polskie pięściarstwo czeka na olimpijskie podium. Ostatni raz medal - brązowy - zdobył w 1992 roku w Barcelonie Wojciech Bartnik (kat. 81 kg). Później nie brakowało zawodników z "papierami" na taki sukces, ale żadnemu się to nie udało. Teraz spore oczekiwania wiązane są z młodym, ale charyzmatycznym, błyskotliwym, szybkim, nieustępliwym i pewnym swych umiejętności Damianem Durkaczem.
"Wiadomo, że każdy zawodnik, kibic, trener czeka aż w końcu polski bokser stanie na olimpijskim podium. Wiem też, jakie są oczekiwania wobec mnie. Kwalifikacja olimpijska, potem medal w Tokio... To byłaby piękna historia. Motywują mnie takie słowa, lubię, gdy ciąży na mnie lekka presja, bo wtedy jestem w stanie zrobić więcej. I zrobię wszystko co w mojej mocy, aby najpierw zdobyć kwalifikację. Oby tylko zdrowie dopisywało, a z resztą sobie poradzę. Celuję zawsze wysoko, bo gdybym nie miał takich ambicji, to szkoda moich lat treningów" – powiedział Damian Durkacz.
W klubie jego trenerem jest Ireneusz Przywara, który przez pewien czas był także selekcjonerem reprezentacji. Obecnie kadrą narodową opiekuje się Białorusin Walery Korniłow. Ten duet ma poprowadzić Durkacza do medalu olimpijskiego w stolicy Japonii. Dokończenie przerwanych w marcu europejskich kwalifikacji w Londynie zaplanowano w terminie 22-26 kwietnia 2021.
"Dobrze, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski już podał konkretną datę kwalifikacji, rozpoczętych dziewięć miesięcy temu. To dla mnie korzystne, lepiej mi się trenuje, jeśli mam wyznaczony cel. Można dobrze się przygotować i po prostu trafić z formą – wskazał.
Wyniki i układ drabinki został zachowany z marca, a to oznacza, że pięściarza ze Śląska od przepustki na igrzyska dzieli tylko jedno zwycięstwo. W 1/8 finału kategorii 63 kg musi pokonać Węgra Milana Fodora.
"Co jakiś czas włączam sobie jego walki. To bokser leworęczny, dlatego mnóstwo czasu z trenerami Przywarą i Korniłowem poświęcamy przygotowaniom pod mańkuta. Jak dotychczas wszystko idzie po naszej myśli, chociaż wiele pracy przed mną. Ale z takimi szkoleniowcami wyjdę do ringu przygotowany na 110 procent" – zapewnił.
Za miesiąc Damian Durkacz skończy 22 lata, a w dorobku ma już... 10 tytułów mistrza Polski, licząc od najmłodszych kategorii wiekowych. W seniorach zadebiutował w 2018 roku i już trzy razy wygrał mistrzostwa kraju. A jeśli chodzi o imprezy zagraniczne, przed trzema laty w Turcji został brązowy medalistą mistrzostw Europy juniorów.
"W Polsce zwyciężyłem we wszystkich zawodach rangi mistrzowskiej, jak również we wszystkich innych lokalnych, wojewódzkich, ogólnopolskich, itd. Nie znam dokładnej liczby, ale mam ok. 120-125 wygranych walk. Nigdy nie przegrałem z żadnym rodakiem, ale nie o to chodzi. Boks jest całym moim życiem i wierzę, że odniosę wielki sukces i sprawię mnóstwo radości swojej rodzinie i wszystkim sympatykom pięściarstwa" - zauważył.
Przyznał, że nie lubi dni... wolnych. "Męczę się, gdy nie ma zajęć. Chcę, aby taki dzień jak najszybciej przeminął. Moimi żywiołem jest praca treningowa" – podkreślił.
Na salę udał się po raz pierwszy, gdy miał 12 lat, a zabrał go starszy brat Dawid (od Damiana starszy jest także trzeci z rodzeństwa Krystian). Ale to nie był boks olimpijski, lecz muay thai, czyli boks tajski.
"Nie patrzyłem w ten sposób, że trafiłem do ciężkiej odmiany sportów walki. Od małego lubiłem rywalizację, więc chętnie chodziłem na każdy trening. Ale kiedy w 2013 roku do klubu przyszedł Ireneusz Przywara i zachęcił mnie do trenowania boksu, to zostałem przy tej dyscyplinie. W pierwszym turnieju wziąłem udział mając niecałe 15 lat, wygrałem w Rybniku w wadze do 48 kg. Wcześniej miałem pokazowy występ w muay thai w Krakowie w kategorii 46 kg" – przypomniał.
Na dziś liczy się dla niego tylko rok 2021, najpierw kwalifikacje, potem igrzyska... "Oglądam mnóstwo walk, obserwuję wielu zawodników, ale żadnego idola nie mam. Wyciągam co najlepsze z jednego, drugiego, trzeciego i tworzę swój własny styl boksowania. Chciałbym za kilka miesięcy potwierdzić, że dekada w ringu zaprowadziła mnie na olimpijski szczyt" - podsumował Damian Durkacz.