Mateusz Masternak - trener Ryszard Furdyna miał oryginalne pomysły

         

Bokser Mateusz Masternak wspominając zmarłego trenera Ryszarda Furdynę przyznał, że miał on zaskakujące czasami podejście do treningów. - Miał oryginalne pomysły. Kiedyś zapytał się nas, czy wiemy, co robi kot po wybudzeniu się rano - mówi pięściarz RUSHH Kielce, który niedawno walczył w Londynie w europejskich kwalifikacjach olimpijskich.

Pogrzeb trenera Ryszarda Furdyny odbył się we Wrocławiu w środę, 8 kwietnia jedynie w obecności najbliższej rodziny. Pandemia koronawirusa i zakaz gromadzenia się w większych grupach spowodowały, że w ostatniej drodze nie mogli szkoleniowcowi towarzyszyć przyjaciele i sportowcy, z którymi pracował. - Pewnie gdyby nie było zakazu, trenera przyszłoby pożegnać mnóstwo ludzi. To był wspaniały nie tylko trener, ale przede wszystkim człowiek - przyznał Mateusz Masternak.

Bokser pracował pod okiem Ryszarda Furdyny i jak powiedział, był to czas wyjątkowy pod wieloma względami. - Zacząłem pracę z trenerem już jako senior. To był bardzo inteligentny człowiek i to nie tylko jeżeli chodzi o boks. Miał dużą wiedzę na wielu dziedzinach i można było z nim porozmawiać na wiele tematów. Trzeba wspomnieć, że skończył AWF i posiadał też wiedzę naukową, co było dużą wartością. To wszystko przekładało się na jego warsztat pracy i podejście do ludzi - powiedział Mistrz Polski wagi ciężkiej.

Mateusz Masternak przyznał, że nie raz i nie dwa potrafił zaskoczyć na zajęciach jakimś porównaniem lub uwagą. Niektóre z nich pamięta do dzisiaj i się do nich stosuje. - Sporo widział w ringu i prostymi słowami potrafił to przekazać. Miał też oryginalne pomysły. Kiedyś zapytał nas, czy wiemy, co robi kot po wybudzeniu się rano. No co robi kot - zastanawialiśmy się. Nikt za bardzo nie wiedział. Naciąga się - podpowiedział trener. Każdy powinien przed ruchem ponaciągać się, poprzeciągać. Zapamiętałem to na całe swoje sportowe życie. Wiele miał takich anegdot, porównań. Prostymi środkami potrafił przekazać informację, o której później się właśnie przez tę specyficzną metodę pamiętało zawsze - opowiedział bokser.

Reprezentant Polski przypomniał też historię wspólnej podróży z Warszawy do Wrocławia, a było to w czasach, kiedy pokonanie takiej drogi zajmowało znacznie więcej czasu niż teraz. - Słuchaliśmy jakiejś stacji radiowej i w pewnym momencie trener powiedział, że odgadnie wszystkie utwory do samego Wrocławia po kolei po pięciu sekundach od pierwszego dźwięku. Zaczęliśmy grę i wygrał. Odgadł wszystko po kolei. Byliśmy w lekkim szoku.

Po przejściu na zawodowstwo Mateusz Masternak zaczął współpracę z trenerem Andrzejem Gmitrukiem, ale nie rozstał się zupełnie z Ryszardem Furdyną. Nadal korzystał z jego porad, a nawet ćwiczył pod jego okiem. - Bywało tak, że część przygotowań do walk miałem we Wrocławiu właśnie u trenera Furdyny, a drugą część u Gmitruka. Nawet podczas jednej z walk, jak dobrze pamiętam to było w Dzierżoniowie, w moim narożniku stał właśnie trener Furdyna. Mam same dobre wspomnienia z nim związane. Tak jak mówiłem wcześniej, to był bardzo dobry trener boksu, ale przede wszystkim bardzo dobry człowiek - podsumował Mateusz Masternak.

Inny były podopieczny szkoleniowca Wojciech Bartnik, ostatni polskim medalista olimpijski w boksie, który pomagał rodzinie przy organizacji pogrzebu, przekazał, że po wygaśnięciu pandemii koronawirusa najbliżsi będą chcieli zorganizować pożegnanie Ryszarda Furdyny, w którym będą mogli wziąć udział wszyscy jego przyjaciele.

Korzystając z naszej strony, wyrażasz zgodę na wykorzystywanie przez nas plików cookies . Zaktualizowaliśmy naszą politykę przetwarzania danych osobowych (RODO). Więcej o samym RODO dowiesz się tutaj.